Podoba mi się montaż. Kolorystyka (ciemne barwy jakby podkreślają pewną mroczność Kopenhagii). Ale patrzenie na choreografię walk rodem z "Hero" jakoś do mnie nie przemawia. Aktorstwo też wiele do życzenia zostawia. Nie polecam.
Coś Ci nie pasuje, bo nastawiałeś się na "Hero", a to jest "Karate Kid". Są to zupełnie dwa różne rodzaje kina, mające zupełnie inne przesłanie, kontekst historyczny i wogóle porównywanie tych filmów jest trudne.
Może gdybyś spojrzał na ten film z perspektywy filmu współczesnego oraz zauważył trochę przesłań "drugoplanowych" jakie niesie ten film (w odróżnieniu np. od wspomnianego "Hero") to wydałby Ci się lepszy.
Według mnie, w tym filmie pierwszą rolę nie gra walka, tylko jest nią kontekst kulturowy - Turcy w Kopenhadze, próba asymilacji z tamtym społeczeństwem, a razem ostatnie tchnienie młodzieńczego buntu przeciw rodzicom i ogólnie systemowi. I to jest dla mnie dobre. Ale jak mogę potraktować ten film poważnie, skoro nagle ktoś przylatuje z nieba, robi 5 piruetów w powietrzu i zaczyna się walka? "Hero" był taki cały, to chyba atut. Natomiast "Fighter: Kochaj i walcz" (tytuł jest arcy...) mógłby pretendować do filmu zaangażowanego. Bo zwykłą rozrywką na pewno nie jest. Elementy "nadprzyrodzone" mnie zniechęciły i stąd ta niska ocena.
Może źle określiłAM moje odczucia co to tego filmu w pierwszym poście. Spróbuję na przyszłość się ogarnąć.
Oczywiście,że kontekst kulturowy,masz rację- kung fu jest tylko tłem do opowiedzenia tej historii (mogła by to być każda inna pasja bohaterki,która nie jest odpowiednia dla muzułmańskiej dziewczyny i powoduje lawinę dramatycznych zdarzeń)
I wypada absolutnie traktować ten film poważnie,nawet jeśli "ktoś" przylatuje z nieba:)).
W mojej interpretacji "ktosiem" było... alter ego bohaterki,metafora ( w/g mnie trafna) jej wewnętrznej walki między muzułmańskimi,tradycyjnymi korzeniami,spełnieniem oczekiwań rodziców,a marzeniami normalnej dziewczyny z pasją
W ostatniej scenie walki z zamaskowanym osobnikiem widać że jest to kobieta i ta walka zostaje wygrana!!- mimo,że w realu wygrywa Omar. Ta walka zmienia Aiszę
A że jest to pokazane w konwencji "Hero"- mnie to zupełnie nie przeszkadzało, a nawet miało swój urok:).
Dobry,ciekawy film choć....mógł być jeszcze lepszy:)