Cóż. Miała to być opowieść o parze przyjaciół, których poróżniła polityka. Pierwszy z nich to kochany przez lud, bohater wojskowy, drugi to surowy purytanin, fanatyk swoich idei. Każde z nich pragnęło reformy kraju. O ile ten pierwszy pragnął króla z prawdziwego zdarzenia, ten drugi chciał budować Nową Jerozolimę na trupie despoty. W filmie nie pozostało z tego nic poza dekoracjami. Wieje nudą, Dougray Scott nieźle sobie radzi w scenach emocjonalnych, za to za grosz nie ma charyzmy, którą przyciągał do siebie Fairfax. Roth jest całkiem niezłym Cromwellem, ale cóż z tego, kiedy jego rola jest sztywną konstrukcją wiodącą donikąd. Szkoda, bo to mogła być całkiem ciekawa produkcja.
A ja własnie sobie dziś zamówiłem ten film :P
mówisz, że nudny no jeszcze nie widziałem jego.
Jak zobacze to napisze. Czyli to z polityką jak u nas hehe.
PO i PiS i piszesz że Roth sztywny jest hmmm no zobaczymy,
czyli mówisz że sie nie popisał a szkoda bo goscia lubie - świetny z niego szermierz... Pozdro...
ależ nie, Roth jest całkiem niezły, poprostu jego rola została tak napisana, że nie daje mu możliwości pokazania w pełni, jak dobrym jest aktorem
Zgadzam się, film jest okrutnie nudny, przegadany, monotonny i teatralny, Tim Roth przypomina ze swoimi demonicznymi minami kolejne wcielenia Febry z Dartagnania, dialogi sa sztuczne a w filmie-teatrze praktycznie nic się nie dzieje poza poruszaniem się żołnierzy-statystów, scena ścięcia króla beznadziejna trwa zaledwie 2 minuty.
Nie polecam filmu, napewno jest jeszcze jakiś inny film o tematyce rewolucji angielskiej -pewnie nieco starszy i taki należałoby poszukać.
Jeśli kogoś tem film znudził, sam jest nudny. Ładny i ciekawy film o przyjaźni, meandrach histori, o miłości i lojalności.
Obejrzałem, nie uważam, by był nudny, przegadany i teatralny - a na to ostatnie szczególnie jestem uczulony. Ale - co kto lubi. BTW - ile minut powinna trwać scena ścięcia króla? ;) A co do innych filmów, jest np. "Cromwell" z Richardem Harrisem - nie widziałem jeszcze, ale w ciemno polecam. :)
Ja to pisałem 11 maja 2008 roku, nawet nie pamiętam....w markecie pracowałem, świata nie widziałem a wtedy było jakieś święto i nawet głupiego piwa nie można było dostać, jutro znów miał być kierat....
Wczoraj obejrzałem dla porównania "Cromwella". Całkiem co innego, Cromwell jawi się tam jako szlachetny idealista, a nie psychopata jak w wersji Tima Rotha. Fairfax praktycznie nie istnieje. Realizacja trochę już zalatuje naftaliną, ale jeszcze da się oglądać. Wolę "Zabić króla", może dlatego, że oglądałem jako pierwszy. :)
Cromwella dawno temu oglądałem, za małolata, aktorzy już nie żyją, bardzo dobry film, ale jak się zna historie to się już do niego nie wraca.... był taki teleturniej z Ibiszem Życiowa szansa gdzie startował mój były nauczyciel z podstawówki historyk i wyłożył się na pytaniu o czasy gdy Anglia na chwilę stała się republiką, to był XVII wiek, czasy Cromwella...
No k... dzięki. Nie znasz opcji [spoiler] ??? W tytule tematu od razu sie dowiaduje że król zostanie zabity.
Zastanowił mnie ten ciężar. W końcu czasy Cromwella to naprawdę wywrotka w solidnym, monarchicznym społeczeństwie brytyjskim. Trzeba 'talentu' żeby widz przysnął... tutaj pomimo efektownych pierwszych scen - luli lulaj dziecię. Takie samo przytłumienie, jak w 'Wizji z źycia Hildegardy z Bingen' z 2009.
Może faktycznie za bardzo czasami człowiek generalizuje. Więc jeszcze raz - ja jako ja i ja jako anglista stwierdzam, że nadmiar gadania przeszkadzał mi tutaj.
A) To oczywiste :) B) Moja znajomość angielskiego z pewnością jest od Twojej uboższa (fotograf, z wykształcenia fizyk-teoretyk) i raczej korzystam z napisów niż wsłuchuję się w oryginalne dialogi, więc nadmiernej gadatliwości nie dostrzegłem. A w ogóle nie bronię tego filmu - po prostu dobrze mi się go oglądało. OK? Would you accept such explanation?
W której książce? Bo myślałem, że tak, to tylko kowboje mówią... ;) Cannery Row? Winter of Our Discontent? Może Grapes of Wrath? :) P.S. Najbardziej to by mi pasowały "Travels With Charley". Mam na półce, ale nie chce mi się sprawdzać ;)